Wnętrze kalejdoskopu
Marzyło Wam się kiedyś, by dostać się do wnętrza kalejdoskopu?
Jeśli tak – idźcie jesienią do lasu. Patrzę w dół, patrzę w górę i niczym w piosence Just5 “wiruje cały świat”.
Przy
okazji można poprzytulać się do drzew. Nazbierać grzybów. Albo śmieci.
Jędrkowi, z którym pracuję tak się spodobało zbieranie śmieci w lesie,
że teraz prosi o wycieczkę na każdym spotkaniu. Zatem przemycam terapię
między szyszki i igliwie. I jest miło. Iduszka też rada.
Czasem
nawet Roszek się dołączy. Kupiłam tej wspaniałej drużynie specjalne
rękawiczki na ten cel, coby nie pobrudzili sobie rąk. Dla nich to fajna
zabawa a dla mnie to ciut przerażające, że wystarczy 15 minut by
nazbierać takie wielkie wory.
Gdyby każdy poszedł raz w tygodniu i nazbierał worek, to nie byłoby problemu z zaśmieceniem. Może gdyby faktycznie wszyscy się ruszyli, to ci co wyrzucają też by się pacnęli w czoło, że maaarnie
– jak mawia Jęrdek – robią. A jeśli, to nie jest dostateczny powód by
ruszyć z torbą na śmieci do lasu, może przekona Was cudowna akcja Książka za worek śmieci.
To jest jakiś kosmos, co organizatorka wyrabia. By w środku tego
najlepszego z kalejdoskopów były liście i gałęzie a nie butelki i
opony.
Wiadomo,
że nie tylko o nasze wrażenia estetyczne tu chodzi. Dla mnie las to
świątynia. Mój tata był biologiem, specjalizował się w fotografii
owadów. Opowiadał o nich tak, że wszelkie seriale na Netfliksie
wysiadają. Jako dziecko weekendy spędzałam w Puszczy Kampinoskiejkażde zaś ferie w Puszczy Białowieskiej.
Żubry podchodziły pod naszą chatkę. Ze wszystkimi zaskrońcami byłam na
ty. Wystarczyło, że tata odwrócił jakiś konar a zaczynała się historia o
jego maleńkich mieszkańcach. Miałam aż nadto czasu by wpatrywać się w
gałęzie, kiedy mój tata z brzuchem na ściółce robił zdjęcia swoim mikro
modelom. Na jego pogrzebie podchodziło do mnie wiele osób i wspominało
“piękne wycieczki po lesie i opowieści o mrówkach, żukach i rosiczce”.
Nie trzeba spędzić dzieciństwa wśród konarów i korzeni, by czuć właściwości drzew. Jedna z uczestniczek naszej grupy wsparcia przerażonych zmianami klimatycznymi, powiedziała, że kiedy zaczyna wariować idzie do lasu. Japończycy mówią o Shinrin-yoku – leśnej, prozdrowotnej kąpieli, na którą składa się niespieszny spacer wśród drzew.
Jest
mi smutno, że z powodu zagrożonej ciąży a potem zaangażowania w inne
sprawy, nie brałam udziału w Obozie dla Puszczy. Ostatnio dużo kombinuję
jak w codzienności z moimi dziećmi, które nie mają ochoty na
demonstracje wpływać na obszary, które są dla mnie ważne. Na szczęście w
CzujCzuju mamy teatrzyk cieni, za pomocą którego możemy mówić o ważnych
dla nas sprawach. Chcemy uwrażliwić na przyrodę małych i trochę większych – dlatego wracamy do gry ze spektaklem o lesie i ogólnie o drzewach.
Bo je kochamy.
Bo boli nas jak płoną w coraz powszechniejszych pożarach.
Bo nie zgadzamy się na wycinki.
Eksperymentujemy
z nową formą i piszemy scenariusz inspirując się legendami,
dendrologią, biologią i historiami ludzi, którzy walczyli o lasy i
drzewa. Cudna praca na listopadową szarugę.
Na koniec mam do Was wielką prośbę. Chcą zabudować jeden z najdroższych mi lasów – Las Bemowski. Nie trzeba chyba już tłumaczyć dlateczego same takie pomysły są szkodliwe. Podpiszcie proszę petycję za tym aby uniemożliwić zabudowę.